niedziela, 12 lutego 2012

Wczoraj Uta zaliczyła trzecią już w swoim życiu wystawę tym razem w klasie szczeniąt. Była to walentynkowa wystawa w Bydgoszczy. Nie wiem, kto ją bardziej przeżywał ja czy ona. Na własne oczy zobaczyłam dlaczego znajomi narzekali na tłok, rzeczywiście przejścia bardzo wąskie, mało miejsca, ringi małe, psy nie mogły rozwinąć prędkości, w dodatku sporo ślizgało się na podłodze. Uta najpierw przeżyła wielki szok widząc tyle psów na raz i widać, że ciężko jej było przemknąć koło obcych psiaków, szczególnie jeśli były to akurat były wilczaki, które słyną z tego, że lubią sobie pogadać. Na szczęście spotkała starszego kolegę z wystawy w Poznaniu i tak się przy nim wyluzowała, że nie przestały ją ruszać przechodzące obok psy, albo ludzie przechodzący jej nad głową. Gorzej było na ringu, stwierdziła, że nie ma ochoty na bliższą znajomość z panią sędziną i z podkulonym ogonem próbowała schować się za mnie. Na tym polu czeka mnie jeszcze dużo pracy, w tygodniu ćwiczenia nad skupieniem na mnie, a w weekendy znowu wycieczki do miejsc publicznych. Za to dostała bardzo ładną ocenę, cyt: bardzo ładna głowa, prawidłowe proporcje, świetny ruch.
Teraz zabieramy się do pracy i szykujemy na kolejną wystawę, tym razem w Drzonkowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz