niedziela, 15 grudnia 2013

Nie dość, że pogoda paskudna jak przystało na tę porę roku, szybko robi się ciemno to jeszcze Uta dostała cieczkę więc z treningami ostatnio u mnie krucho. Jak by tego było mało to "dzięki" Ksaweremu ominęło nas jedno seminarium, bo pomimo najszczerszych chęci Ola nie mogła do nas dojechać. Ryzykowałaby spędzeniem weekendu w zaspie. Ale żeby nie było, że próżnujemy to w ramach  zabrałam dziś Utę do miasta i połaziłam po Starym Rynku. Byłam z niej dumna, bo była bardzo dzielna, nie przejmowała się hałasem, ruchem ulicznym ani mijającymi nas ludźmi.

Pierwszy start miał być planowany na kwiecień, ale okazało się, że w lutym w okolicy organizują zawody treningowe na hali. I jak tu nie skorzystać? Oczywiście od razu się zapisałam. Tylko właśnie do mnie dotarło, że moje wszystkie ćwiczenia są w rozsypce... No nic, siadam zaraz do rozpisania sobie dokładnie treningów i trzeba brać się do roboty.Nie ma,że zimno i pada....



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz